poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Lodowato za oknem i lodowato we mnie.

Wczoraj nie miałam siły nic pisać, stłamsiło mnie troszkę. Ale jestem dumna, że pochłonęłam 7 czy 8 worków z lodem, na razie nic takiego w mej buzi się nie dzieje. Ten lód to taki rodzaj terapii, żeby ta głupia chemia ominęła jak najszerszym łukiem śluzówki. Z zimna robiłam się sina i liczę na to, że było warto. Mam nadzieję, że obędzie się bez żywienia pozajelitowego.

Dziś jest już lepiej, ale nadal niezbyt wiele we mnie witalności. Nie mogłam w ogóle zwlec się z łóżka. Szczyt lenistwa. Teraz tylko czekam do środy, a później jak najprędzej do domku.  Oby bez przykrych niespodzianek po drodze.


4 komentarze :

  1. Gwiazdeczko, masz w sobie jeszcze dużo witalności! Dzielnie i z rozwagą prowadzisz te wojnę, wiesz przecież, że za każdym zakrętem jest prosta. Tak trzymaj :* Mar

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewelińcia :D jesteśmy całym serduchem z Tobą i jeśli trzeba będzie to Cię nakarmimy, nawet pozajelitowo. :D tylko nie wiem, czy będziesz tego chciała :)
    ale w razie potrzeby znajdziemy kontakt do doktora House'a :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz wkrotce nadejdzie dzien powrotu do domu :) Wcinaj ten lod, jak Ci tak bardzo przypadl do gustu i wracaj do sil... do zdrowia!!!
    Krok po kroku, bedzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymaj się Miss :) będzie potrzebne bardzo mocne 3manie się :) <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Przyczepiła się do mnie ekipa Hodgkina...

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi