Wreszcie tak mnie nie boli. Wszystkie nystatyny, caphosole to za mało, żeby mi wtedy pomóc, ulgę przynosiła mi jedynie morfina. Na noc smaruję całą buzię piochtaniną i nie mogę się domyć po niej, ale to szczegół. Grunt, żeby pomagała, a o resztę pomartwię się później.
W ogóle przez ten czas nie włączałam komputera, bo nie miałam siły i nie chciało mi się. Zresztą jak ból mi promieniował do głowy to wiadomo, że ostatnią rzeczą jaką się chce jest siedzenie przed komputerem.
A tak to popijam nutridrinki, ostatnio jakieś zupy jem a ogólnie to przez 20 godzin nie wstaję od stołu :) Mam na myśli worek z żywieniem, nie w sensie że taka żarta jestem :D
Wiosna przyszła, niedługo i ja pójdę sobie stąd. Czekaaaam! :)
miałam tak samo...tylko morfina do żyły pomagała.
OdpowiedzUsuńPij, pij nutridrinkusie, ja tez je chlałam:)
trzymaj się :)
Trafiłam tutaj z bloga Marzenki: http://marzenaerm.blogspot.com/2013/04/moja-pierwsza-powazna-rola.html , aby podziękować za Twoje wczorajsze komentarze, przybliżające niedowiarkom przebieg choroby i rekonwalescencji, na którą i Ty cierpisz. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Was obie:)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, to nie tutaj miał być zamieszczony ten komentarz, nie mniej jednak z całego serca życzę siły i zdrowia:)) tym bardziej,że cierpisz na to samo co Marzenka:(
UsuńTrafiłam tu z bloga Pampy. Trzymam za Ciebie kciuki i mocno Ci kibicuję. Trzymaj się, dziewczyno! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńwww.maryska-to-ja.blogspot.com